Konstytucja mówi że orzeczenia TK są ostateczne. Ostateczne oznacza nie podlegające zatrzymaniu biegu. Oznacza to, że wyrok taki obowiązuje z chwilą ogłoszenia. Jest bezwarunkowy. Słowo staje się ciałem.
Zapisując w Konstytucji ostateczność orzeczenia nadaliśmy TK atrybut niekwestionowalnej nieomylności. Ostateczność tyle dokładnie oznacza. Możemy różnie to oceniać, ale tak w Konstytucji się umówiliśmy.
Możemy zlikwidować ostatecznośc orzeczeń TK, zapisać w Konstytucji, że wyroki sa ostateczne po ich akceptacji i po publikacji przez Premiera, ale uczynić to można wyłącznie poprzez zmianę ustawy zasadniczej. Tyle, że wtedy ostateczny jest Premier. Nie Trybunał. Różnica konstytucyjnie istotna. Ustrojowa.
Czy obowiązujące dzisiaj rozwiązanie jest dobre?
Załóżmy, że partia, która wygrała wybory i ma 235 posłów, większość w Senacie i Prezydenta chce wprowadzić dyktaturę. Nieostatecznośc orzeczeń TK otwiera jej tę drogę, i nie ma co do tego watpliwości, że ostateczność orzecznictwa Trybunału jest ostatnim bezpiecznikiem przed zmianą ustroju.
Żeby zły trybunał nie blokował dobrego prawa zawsze można go zmienić konstytucyjną większością 2/3. Furtka jest.
W złą stronę bezpiecznik też musi być. Szczególnie w złą.